Pracownia to dla mnie miejsce bardzo intymne – zapraszam tam tylko wybranych. Jest to przestrzeń trochę odrealniona, na granicy dwóch światów, żyje swoim własnym rytmem, odizolowana od codzienności. Wchodząc do niej czuję zapach terpentyny i farb, włączam muzykę i powoli przenoszę się do swojego świata. Ponieważ nie maluję pejzaży, ani nie korzystam ze zdjęć, całą inspiracją jest mój stan wewnętrzny i właśnie w pracowni mam do niego najlepszy dostęp. 

Osobie wchodzącej do pracowni po raz pierwszy wydaje się, że panuje tu specyficzny chaos, znajdują się tu przedmioty zarówno nowe, jak i te z historią, piękne stare biurko, stare pędzle, płótna różnego formatu, sztalugi noszące ślady niezliczonych projektów. Dla mnie ta przestrzeń jest uporządkowana w najlepszy możliwy sposób, tworząc oazę, gdzie mogę przelać na płótno swoje myśli i przeżycia, 

Zapachy, muzyka tworzą specyficzną atmosferę, pełną obietnicy powstających, nieukończonych wizji, które tylko czekają, żebym je przeniósł na płótno. 

Muzyka jest zarówno na moich obrazach jak i otacza mnie cały czas w pracowni; przede wszystkim klasyka, jazz, ale nie tylko. Pomaga mi ona zatracić się w pracy, wprowadza mnie w nastrój odpowiedni do tworzenia, sprawia, że wszystko co przeżyte, przeczytane, zobaczone przekształca się w linie i kolory na moich obrazach. 

Pracownia to nie tylko fizyczna przestrzeń, ale również mentalny azyl, w którym czuję się swobodnie, staję się twórcą szukającym inspiracji, we własnym wnętrzu.

W pracowni czas płynie inaczej, tutaj sztuka jest nie tylko formą ekspresji, ale także mostem do zrozumienia samego siebie i otaczającego nas świata.